Kazimierznikejszyn po raz pierwszy, ale nie ostatni.

Kazimierz Dolny

 

Trudno opisać atmosferę Kazimiernikejszyn. To trzeba było poczuć… Organizatorom i uczestnikom udało się, mimo kapryśnej pogody, stworzyć niepowtarzalny klimat. Koncerty, warsztaty, rajdy rowerowe i piesze, a do tego dobra muzyka „w pięknych okolicznościach przyrody” – co podkreślał Włodek Dembowski, wokalista i współorganizator Kazimiernikejszyn. Festiwal, nazwany przez Organizatorów „wydarzeniem bez spinki”, rzeczywiście taki był – zdawało się, że czas płynął wolniej niż zwykle, a deszcz i błoto nie były w stanie nikomu zakłócić dobrego nastroju. Festiwal Kazimiernikejszyn przyciągnął do Kazimierza ludzi w różnym wieku, przyjechało mnóstwo rodzin z dziećmi, które świetnie się bawiły brodząc w kaloszach lub boso w białym błocie kamieniołomów. Ostatniego dnia Festiwalu w końcu zaświeciło słońce i festiwalowi goście mogli wreszcie zobaczyć jasne oblicze Kazimierza. Koncerty w kamieniołomach zakończył występ Dziadów Kazimierskich, który wyzwolił apogeum emocji . Na scenie jak zwykle wspólnie z zespołem wystąpił chór Dziadowskie Słowiki i Marcin Pisula – wykonawca introdukcji w piosence „Banany z Plebany” oraz przedstawiciele Klubu Sportowego „Orły Kazimierz”. Okazało się, że piosenki Dziadów znają świetnie nie tylko kazimierzacy. Na zakończenie Festiwalu publiczność wyraziła swoją wdzięczność  dla Organizatorów skandując głośno „Dziękujemy!”, a Michał Niewęgłowski zaprosił wszystkich na Kazimiernikejszyn 2015.

Łąki Łan

            Łąki Łan

November Project

            November Project

Voo Voo i Trebunie Tutki

            Voo Voo i Trebunie Tutki

W kaloszach czy bez... na pewno "bez spinki"

            W kaloszach czy bez… na pewno „bez spinki”