Rekordowe zyski bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej

Bieszczadzka ciuchcia cieszy się w tym roku wyjątkowo dużą popularnością wśród turystów. Już przewiozła 100 tysięcy pasażerów. Lesko noclegi zaprasza.

Turystka z głębi Polski, która chciała w miniony weekend zakupić bilet z nr. 100 000, otrzymała od Mariusza Wremińskiego, prezesa Fundacji „Bieszczadzka Kolejka Leśna” zawiadującej  ciuchcią, pamiątkowy dyplom. Mogła też wraz ze swoją rodziną odbyć za darmo podróż „Tatarska Strzałą”.
W maju i czerwcu oraz we wrześniu i październiku kolejka wozi turystów tylko w weekendy, a w lipcu i sierpniu – codziennie. W zimie kursuje jedynie na zamówienia.

Najazd turystów
W piękne, słoneczne, weekendowe dni Bieszczady przeżywały prawdziwy najazd turystów z całej Polski. Do kasy biletowej w  Majdanie koło Cisnej, gdzie znajduje się stacja końcowa oraz baza kolejki, ustawiały się prawdziwe tłumy chętnych do przejażdżki.
Kolejka kursuje ze stacyjki w Majdanie w dwóch kierunkach: do Balnicy oraz Przygłupia. Pierwsza trasa liczy 9 kilometrów, a druga 12 km.
Szczególną popularnością cieszy się skład, który ciągnie parowóz Kp-4, który po wielu latach przerwy, wrócił na trasę kolejki dwa lata temu. Kp-4 nazywano też parowozem z „małymi kołami„, gdyż średnica jego kół wynosi 600 mm. Posiadają też charakterystyczny komin.
Kp-4 BKL może rozwijać prędkość do 35 km/godz.; obowiązuje jednak ograniczenie do 15 km/godz. Parowóz ma m.in. skrzynię węglową o pojemności 2 ton oraz zasobnik na wodę o pojemności 5,2 m sześc.
Na trasie bieszczadzkiej wąskotorówki pracuje także parowóz Cn Zt „Las”. Oba parowozy w latach 40. i 50. ubiegłego wieku wyprodukowała fabryka lokomotyw w Chrzanowie.

Wzloty i upadki
Bieszczadzka kolejka wąskotorowa powstała w 1898 r. Jej głównym zadaniem był wówczas transport drewna. W latach 20. XX wieku przeszła pod zarząd lwowskiej dyrekcji PKP. Wtedy też rozpoczęto przewóz ludzi, który z czasem stał się atrakcją turystyczną.
W swej długiej historii kolejka przeżywała okresy prosperity, kilka razy groził jej upadek. W czasie I wojny światowej eksploatowali ją Austriacy. Korzystali z niej również hitlerowcy podczas ostatniej wojny. Podczas przesuwania się frontu niemiecko-radzieckiego ze wschodu na zachód ciuchcia mocno ucierpiała. W trakcie krwawych bojów na tych terenach zniszczone zostały torowiska, zerwane mosty, zdewastowany tabor.
Po wyzwoleniu podjęto decyzję o odbudowie wąskotorówki. Jednak dopiero z początkiem lat 50. wyruszyły na trasę regularne składy towarowe, zaś w latach 60. przywrócono kursy pociągów pasażerskich.
Kolejka, po wojnie,  nigdy nie podlegała PKP, chociaż funkcjonowała w oparciu o przepisy ruchu na normalnej kolei. „Orient Ekspres” był też jedyną leśną wąskotorówką, która przewoziła pasażerów według stałych rozkładów jazdy.

W swej ponad stuletniej historii kolejka niejeden raz była zagrożona likwidacją. Prawdziwy krach nastąpił jednak z początkiem lat 90. zeszłego wieku,  wraz z planem Balcerowicza. Transport drewna samochodami okazał się tańszy niż wąskotorówką.
Niemal od chwili zlikwidowania kolejki liczni entuzjaści zaczęli podejmować starania o jej ponowne uruchomienie. Uruchomiono Fundację „Bieszczadzka Kolejka Leśna”.
Po kilku latach starań, kolejka znowu wyruszyła na szlak.